East India Company

By admin on piątek, sierpień 14, 2009

0 Comments

Filed Under: PC

East India Company (PC)

Na naszym portalu staramy się nie opisywać gier, które są przeciętne lub, co gorsza, słabe i straszne. Grą przeciętną lub „wyżej przeciętną” jest z pewnością opisywane dziś East India Company. Zdecydowaliśmy się jednak umieścić ją na naszych stronach, bo EIC to kolejny przykład gry z nigdy nie kończącej się serii „pomysł był dobry ale wyszło… jak wyszło”.

Założenia, które postawił sobie raczkujący wydawca EIC czyli firma Nitro Games były bardzo obiecujące i wymagające. Ich produkt miał być bardzo realnym symulatorem handlu morskiego z okresu świetności wielkich mocarstw kolonialnych. Temat ciekawy i tak do końca nie wyczerpany, a zapowiedzi pochodzące z press release’ów były bardzo obiecujące. W dodatku gra miała nie być symulatorem pirata (jak to głównie do tej pory było) ale gracz wciela się w rolę dowódcę floty jednego z europejskich państw. Nic więc dziwnego, że apetyty zostały rozbudzone.

Fabuła przenosi nas w okres początku XVII wieku do połowy XVIII wieku, co oznacza około 150 lat zabawy. Jesteśmy odpowiedzialni za ekspansje jednego z wybranych państw europejskich. Naszym zadaniem jest rozbudowa floty oraz portów kolonialnych, pozyskiwanie nowych kolonii oraz prowadzenie ewentualnych wojen z piratami i innymi mocarstwami. Te cele udaje się osiągnąć dzięki ustawicznemu handlowi między koloniami i na linii metropolia-kolonia. W grze są trzy kampanie. Pierwsza obejmuje cały okres w grze polega na rozwoju naszej potęgi i wypełnianiu różnych zadań pobocznych. W drugiej mamy tylko 50 lat na zabawę, która skupia się na rozwoju naszego handlu. Trzecia skoncentrowana jest na prowadzeniu walki – atakowaniu konkurencji i ochronie naszego dobytku przed piratami.

To co jest fajne, to prostota obsługi. Każdy kto grał w jakiekolwiek gry handlowe lub RTS bez problemu „złapie” o co chodzi w intefejsie gry i jakie są jej mechanizmy. Dzięki temu bardzo szybko przychodzą pierwsze zyski. Łatwo zobaczymy ile zarobimy na jakimś kursie, bo kupując towary od razu podawane jest jaki zysk uzyskamy z ich sprzedaży w innym miejscu. Zawsze możemy też uruchomić tryb automatycznego handlowania i nasz statek będzie sam wykonywał czynności związane z prowadzeniem wymiany towarów.

Jednak nie jest tak różowo, bo są również koszty. Pierwsze z nich to ryzyko napadu wrogich jednostek, które jest o tyle niebezpieczne gdy ryzykujemy utratę statku z cennym ładunkiem np. herbatą. Inny koszt to co miesięczna opłata za prowadzenie przedsiębiorstwa, która jest stale pobierana. Wreszcie dochodzą coś co można by określić „kosztami eksploatacyjnymi” czyli zatrudnienie dowódców, remonty statków, pensja dla marynarzy.

Napisałem, że gra jest średnia i niestety przyszedł czas to potwierdzić. Przede wszystkim produkt Nitro Games szybko może znudzić w trybie handlu. Handel jest prosty (zbyt prosty!), co daje poczucie rutyny. Jedyne utrudnienie to zmieniające się w dynamiczny sposób ceny towarów. Jednak można i to „przeskoczyć” uruchamiając tryb automatycznego handlu. Inny klops to mechanizm negocjacji z innymi państwami. Chodzi tutaj o to, że często zdarza się, że inne kraje zachowują się debilnie czy wręcz irracjonalnie i w żadnym stopniu nie odzwierciedla ten system rzeczywistości. Kuleje również kwestia morskiej walki. Autorzy twierdzą, że ich system oferuje niezwykły stopień realizmu walki, który uwzględnia nawet takie czynniki jak to czy okręt jest na szczycie fali czy w jej dołku. Brzmi super ale wyszło bardzo słabo. Nie wiadomo dlaczego nagle przegrywamy albo jak liczone są trafienia.

Aby gra jak najbardziej podążała za duchem czasu to autorzy dorzucili do niej tryb RPG. Dowódcy naszych okrętów i flotylli w miarę upływu czasu i zbierania doświadczeń rozwijają się w różnych kierunkach. Oczywiście posiadanie lepszego dowódcy wpływa pozytywnie na to jak zarządzane są nasze statki. Jednak musimy zawsze liczyć się z tym, że możemy w wyniku zdarzeń losowych stracić naszych najlepszych ludzi. Dziwne jest tylko to, że komputer automatycznie obsadza żółtodziobów zamiast wybrać ludzi, którzy są bardziej doświadczeni.

Co do kwestii audio-video to niestety trzyma ona poziom całej gry czyli jest z tym… średnio. Grafika nie zachwyca choć również nie zraża. Po prostu jest taka jaka powinna być. Co prawda statki są prostymi modelami ale ponieważ wzbogacono je o postacie marynarzy na pokładzie i elementy samego pokładu (np. działa) to wyglądają naprawdę przyzwoicie. Gorzej z oprawą audio, bo choć muzyka w tle jest przyjemna i pasuje do klimatu gry, to głosy kapitanów, którzy (nieproszeni) odzywają się dość często szybko mogą zirytować.

Podsumowując te wywody o East India Company trzeba przyznać, że gra nie jest aż tak zła. Szkoda tylko, że zapowiadało się, że będzie to tytuł wyjątkowy a wyszedł przeciętny. Co prawda jest on w klasie wyżej przeciętnych ale jednak pewien niedosyt połączony z uczuciem zawodu i rozczarowania zostają. Określam takie gry, że są typu „warto zagrać ale nie trzeba”. A tak szczerze to lepiej ruszyć nad wodę i zostać samemu „panem mórz i oceanów”, nawet jeśli morzem jest zamulone jezioro, a naszą galerą kilkunastoletnia żaglówka.

East India Company

No Comments for this post

No comments yet.

Leave a comment

Name (required) Comment
Mail (required)
Website